Noc ze środy na czwartek. Godzina 02:15. Budzi mnie telefon oraz błysk i jednoczesny grzmot. Dzwoni D., ktory śpi w samochodzie najbliżej budowy.
- Wichura zerwała folię! Leje na kopułę!
Wyskakuję z łóżka i słyszę mojego K.
- No to już k.... koniec eksperymentu...
Wybiegamy z domu. Kątem oka widzę naszego Kierownika budowy w eleganckiej piżamie pędzącego od stodoły.
Zerwali się wszyscy. Zamieszanie. Szarpiemy folię, żeby zabezpieczyć słomiane ściany. Błyski burzy z częstotliwością stroboskopu pomagają, bo wtedy coś widać. Obijamy się o siebie. Po prawej słyszę krzyk:
- Kim Ty jesteś?
To D., który zderzył się z bosym, odzianym jedynie w koszulkę i slipy M.
Gdyby nie powaga tej sytuacji, byłoby to mega komiczne.
Po chwili akcja ratunkowa się jakoś się normuje i zaczyna być sensowna i celowa. Ściany osłonięte i zabezpieczone.
Na szczęście burza była bardziej wiatrowa niż deszczowa, kostki zmoczyło jedynie powierzchniowo. Wyschną zanim dojdziemy do etapu tynkowania.
W sumie straty u nas niewielkie, biorąc pod uwagę, że we wsi ludziom pozrywało dachy, połamało drzewa i poniszczyło różne dobra...
Wracając do przebiegu budowy posuwamy się do przodu.
W środę powstawała autorska konstrukcja, której działania, oprócz autora, nikt do końca nie rozumiał. Zanim nie powstała.
Ta dziwna konstrukcja spełnia kilka funkcji. Wyznacza nam kąty nachylenia ścian. Jest ruchoma wokół własnej osi, więc można ją przesuwać i dopasowywać ściany. Poza tym jest też formą wewnętrznego rusztowania.
Po nocnej burzy i ostatnich warunkach pogodowych zdecydowaliśmy się na dodatkowe zabezpieczenie, żeby dało się pracować pod osłoną, a nie tracić czas na ciągłe zasłanianie i odsłanianie ścian.
No i taki mamy cyrk:) Prawdopodobnie wielkiej wichury to nie wytrzyma, ale chroni przed deszczem, a na noc ściany są dodatkowo zabezpieczane folią.
Efekty pracy zewnętrznie są teraz mniej widoczne...
...ale wewnątrz praca wre.
Wczoraj pożegnaliśmy się z częścią ekipy. Z tej okazji zrobiliśmy sobie pierwsze pozowane zdjęcia na kupie piachu.
Klaudii i Krzyśkowi dziękujemy baaaaardzo! Wnosili ducha pozytywnej energii i pracowitości. Życzymy im teraz dobrych wiatrów! Ania wyjechała, ale wróci za kilka dni.
Do towarzystwa dołączyła za to Mała M., która wróciła z wywczasów u Babci oraz nasz kolega, Afgańczyk z Heratu, który jakby na to nie patrzeć z racji pochodzenia, ma duże doświadczenie w budowaniu z gliny:)
No to lecimy dalej z tym eksperymentem:)
Nigdy nie idzie jak po maśle. Dobrze, że nic się nie zawaliło i nie zmokło bardzo. A będzie co wspominać!
OdpowiedzUsuńZ tym dachem z plandeki dobrze sobie wymyśliliście. Kciuki trzymam za powodzenie i dobra pogodę. Uściski!
Święte słowa - dobrze, że się nic nie zawaliło... I na to liczymy w dalszym ciągu:)
UsuńSerdeczności!
Obserwuję z ciekawością i podziwiam. Biorąc pod uwagę zaangażowanie i pozytywne nastawienie wszystko na pewno się uda. Cały projekt daje dużo do myślenia. Żałuję, że nie mogę w tym uczestniczyć. Trzymam kciuki i czkam na relacje. Zakocona
OdpowiedzUsuńZakocona, witaj!
UsuńCieszę się, że budowa skłania do refleksji. Nam też kiedyś czyjaś budowa pomogła uwierzyć, że można to zrobić własnymi rękami nie zadłuzając się do końca życia:)
Kibicuję nieustająco oraz zżera mnie ciekawość końca.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak mnie zżera. Nikt jeszcze nie wie, jak to ostatecznie będzie wyglądać:)
Usuńpowodzenia!
OdpowiedzUsuńDzięki, Las pegaz!
UsuńBudowla juz wyglada świetnie, a budowlańcy są bardzo pomysłowi i profesjonalni :-). Nie mogę doczekać się końca. Serdeczne pozdrowienia dla całej ekipy !
OdpowiedzUsuńPomysłowi, to prawda! Czasami włos na głowie się jeży...
UsuńPiękne zdjęcia, widać na na nich, szczęśliwych, uśmiechniętych ludzi, którzy wiedzą gdzie i po co są :)
OdpowiedzUsuńSama się dziwię czasami, że młodzi ludzie mają już tak przemyślane sprawy i wiedzą do czego dążą. Fajnie takich spotykać.
Usuń