przy-ziemne

przy-ziemne

30 marca 2015

Notatka pozimowa

Sobota*. 5 rano. Szaro buro. Leje deszcz poganiany zimnym północnym wiatrem.
Ciepła kawa z przyprawami. Można bez wyrzutów zaniedbania posiedzieć przy komputerze.

Wiosna u nas jeszcze nie wybuchła. Raczej subtelnie daje znać, że jest, ale jak jej się spodoba, to może jeszcze jej nie być. Pączki na drzewach i owszem. Zawilce, miodunki i pszonki w lesie i owszem. Ciepłe, słoneczne dni zdarzają się. Ale w przewadze nadal kolory sepii.





Ponieważ pojawiają się pytania o kopułę po zimie, to dzisiaj chciałabym podsumować trochę ten i inne tematy.

1. Kopuła. Zimowanie przebiegało w nader przyjemnej atmosferze. Jest ciepła. To z pewnością jej niezaprzeczalna zaleta. Przez całą zimę nie było sytuacji, że pierwszą rzeczą, którą musiałam zrobić rano, to napalić w piecu. W cieplejsze lub mroźne, ale słoneczne dni zimowe paliło się dopiero od popołudnia.
Wewnątrz panuje dosyć fajny klimat. Nie za sucho, nie za wilgotno. Szybko uciekają zapachy np. z gotowania czy smażenia.
Antresola użytkowana jest głównie jako suszarnia. Jeśli był mus spania tam, trzeba było dosyć wcześnie zakończyć palenie w piecu, żeby dało się tam oddychać. Obecne wywietrzniki nie dają rady, trzeba się zastanowić nad dodatkowym systemem wentylacji.
O próbie obciążenia śniegiem właściwie trudno mówić, bo opady tej zimy jakie były, wszyscy wiedzą. W każdym razie, to co napadało szybko zsuwało się z kopuły, ale to raczej za sprawą folii.
Tynki gliniane wewnątrz popękały, głównie w miejscach styku gliny z drewnem, czyli tam, gdzie drewno doschło i się skurczyło. Tym się nie przejmujemy, normalne zjawisko, a i tak czeka nas jeszcze przynajmniej jedno tynkowanie wewnętrzne. Są też inne pęknięcia, od rogów okien w górę. Tym się przejmujemy, ale z histerią czekamy na wiosenne ściągnięcie folii zewnętrznej. Wtedy zobaczymy jak to wygląda po drugiej stronie.
Sam kształt okazał się dosyć przyjazny do mieszkania. Przestrzeń jest oczywiście do własnoręcznego zagospodarowania, bo standardowe meble, owszem wchodzą, ale nie da się nimi urządzić całości. No i nie ma jeszcze tych wszystkich szafeczek, schowków, półek, parapetów, czyli tego, co w normalnym domu użytkuje się w celu porozmieszczania różności.
To co udało mi się samej zrobić, szybko się zapełniło i przestało wystarczać.
Nasz wiosenny stolik wygląda zatem tak:
A wiosenne okno tak:
Tym ostatnim zdjęciem płynnie przechodzę do punktu drugiego:

2. Uprawy. A właściwie rezultaty zimowego ściółkowania. Wspominałam kiedyś, że przez zimę chciałam poeksperymentować z różnymi materiałami do ściółkowania. Kartony + liście + słoma/siano. Kartony + słoma/siano. Kartony + liście. Sama słoma/siano. Jak się łatwo domyślić, najlepsze rezultaty dało pierwsze rozwiązanie najbardziej urozmaicone. Same liście na kartonach wywiało. Słoma/siano, mimo dosyć grubej warstwy, pozwoliły na rozprzestrzenienie się "roślinności niechcianej".
Ale UWAGA: najlepsze z najlepszych są miejsca, gdzie przed ściółkowaniem były posiane poplony. Zdążyły one wyrosnąć i przekwitnąć. W moim przypadku były to gryka i facelia. Nie zbierałam ich, nie ścinałam, nie usuwałam tylko zaściółkowałam na to. Co prawda na zbiór gryki miałam ochotę, ale choć pięknie kwitła, obrodziła tak sobie.
Ubiegłej wiosny, kiedy mój obszar uprawowy, przeorany i skultywowany, zaczął gwałtownie zarastać, napisałam rozpaczliwego maila do Gorzkiej Jagody, w tonie: co robić??? Na grządki wzniesione nie miałam wtedy materiału, ale innym rozwiązaniem przez Nią podsuniętym było sianie poplonów. Kawałki, które udało mi się wykarczować, a które nie były wykorzystane pod uprawy, szybko zasiałam i zostawiłam. Jesienią przyłożyłam ściółką.
I proszę - widać gruzełki?:
Dla porównania ziemia z części nie tkniętej wcześniej ani uprawą, ani ściółką:
A nawet:
W tym roku robię też trochę wałów wykorzystując drobne gałązki, materiał z zimowego ściółkowania oraz to, co wyciągam z owczego schronu. Ciągle największym problemem jest dla mnie dostęp do ziemi, którą mogłabym przysypać te wały. Kompostownik nie wystarcza, a ziemia ze ścieżek pomiędzy się nie nadaje, bo to lita glina.

3. Hodowla.
U nas to tylko kury i owce. Kurki mamy cztery + Blondyn, z czego trzy od stycznia niosą jajka - pyszne i dorodne, a jedna się zastanawia. Co kilka dni znosi żółtko w samej błonce. Jakieś pomysły? W tym roku chciałabym dokupić jeszcze ze trzy-cztery kurki, bo Blondyn zaczął sprowadzać sobie kury od Sąsiadów. Codziennie rano biegnie do nich przyprowadza kilka kurek i wieczorem odprowadza. Hmmm
Owieczki urodziły już wszystkie. W sumie z czterech matek mamy sześć maluchów. Cztery owieczki i dwa baranki. Porody odbyły się poza mną. Co jakiś czas przychodziłam i znajdowałam nowe czarnuszki.
Pastwisko jeszcze nie ruszyło pełną parą, więc owieczki nadal dokarmiane są sianem i smakołykami (jabłkami i marchewką), choć oczywiście największym rarytasem jest suchy chleb.
Tutaj dzieciaki Kingi - Kwieta i Kozłek.
Ponieważ Hildegarda jest wyjątkowa, to i maluchy od niej są inne. Baranek ma białą plamę na głowie i na imię Helios, a owieczka Hera jasne końcówki pyszczka i uszu oraz brązowe kolanka. I niby jest czarna ale widać, że przy samej skórze wełenka jest jasna.





A tutaj jeszcze inne moje zwierzęta. Niehodowlane. Ale chyba "moje", bo przychodzą codziennie, a psy przestały zwracać uwagę.
Życzę Wszystkim przedświątecznej Nadziei, poszanowania zawartości święconych koszyczków oraz pogody ducha (bo ta zewnętrzna ma być podobno taka sobie).

* Tekst powstawał kilka dni dzięki licznym atrakcjom związanym z wirusem żołądkowym. 

10 marca 2015

Notatka o gumnie

Słowo "gumno" ma kilka znaczeń. Najbardziej popularne, to miejsce w stodole, gdzie się zwykle młóciło zboże, u nas nazywa się to boiskiem oraz ten fragment gospodarstwa, który zajmują dom i zabudowania gospodarcze. Lubię to słowo. Chyba od czasów słuchania "Z pamiętnika młodej lekarki", gdzie pacjenci często przybywali z gumna lub udawali się na gumno. Teraz raczej się nie używa "gumna", może z racji podobnego brzmienia z innym mało eleganckim słowem. Czasem na blogach spotykam gumno jako żartobliwy odpowiednik gospodarstwa właśnie. 
Z gumnem mam jeszcze jedno skojarzenie. Gumowce - każdy wie co to jest. Mówi się też kalosze lub gumiaki. Głównie chodzi o to, że z gumy. Ale z okolic mojego dzieciństwa zapamiętałam - GUMNIAKI. Wiem, że niepoprawne, ale jakie celne określenie na obuwie przydatne do chodzenia po gumnie!

A na gumnie marcowo. Początek miesiąca robił z nami co chciał. Jednego dnia sprezentował mi taki świt:

a następnego taki:

Śnieg szybko stopniał, pozostawiając mokre, gliniaste gumno. Gumniaki są niezbędne! Moje jeszcze w wersji zimowej, ocieplanej, zdobne w śnieżynki.

Kiedy pogoda jeszcze nie pozwalała na działalność zewnętrzną, zajmowałam się produkcją domową.

A potem... Potem zbudowałam sobie inspekt! Miałam kilka szyb zespolonych - gratis od szklarza, który chciał się ich pozbyć. No to zostały wykorzystane. Zbite z desek obramowanie, wykopany dół. Kury uradowane świeżą dostawą białka.
Po prostu jadły mi z łopaty! To mrówki tak dokładnie były wyjadane.
Nawóz koński zbierany po sąsiadach.
Do tego słoma, przemieszane, podlane, udeptane. Przysypane ziemią. Okna na górę i grzeje się. Stasinek-wartownik pilnuje, żeby dobrze się grzało. Po minie widać, że zadanie poważne i odpowiedzialne.
 
Inspekt ma wiele wad. Przede wszystkim jest nieporęczny. Okna są ciężkie i po prostu ułożone na skrzyni. Za każdym razem, kiedy chce się coś zrobić, trzeba je pojedynczo ściągać. Jest to menconce. Ale ma jedną potencjalną zaletę - powinien działać! Wysiałam już pierwsze rzodkiewki i kalarepki.

A wczoraj z ranka... Znowu niespodzianka! Przy porannym karmieniu owiec znalazłam drugiego czarnego cudaka. Tak, mamy kolejną dziewczynkę!
To Lady, co do której do końca nie byłam pewna, czy jest kotna, powiła nocą Ludkę. Rano kiedy przyszłam Ludka była już wylizana, suchutka i próbująca pierwszych bryków. Pogoda taka, że owce razem z przychówkiem cały dzień są już na pastwisku.
Luda
Ludka z mamą, Lady.
j.w.
Po prawej miesięczna już Celinka i jednodniowa Ludka.
U Celinki widać już różki.
Czekamy jeszcze na dwa wykoty. Dziewczyny grubaśne, wymionka napompowane - wydaje się, że lada dzień. Ale od miesiąca tak mi się wydaje...

Wiosny życzę! Na niebie, na ziemi i w głowach!