przy-ziemne

przy-ziemne

18 stycznia 2015

Notatka o tym, gdzie moje kury jaja znoszą

Od jakiegoś czasu miałam podejrzenie, że już zaczęły. Dojrzały, wypiękniały i zaczęły mi pojedynczo znikać z oczu. Nie mogłam wyśledzić, gdzie się podziewają.
Przygotowane gniazdo, wyściełane słomą z podłożonym jajkiem (żeby nie miały wątpliwości) pozostawało w stanie nienaruszonym. Może jajko je odstraszało, bo z pieczątką? Przeszukałam wiele miejsc, które według mnie się nadawały na gniazda, ale kurza logika, albo instynkt miały inne zdanie.
Dzisiaj się zaczaiłam. Poszłam za nią do stodoły, wyszłam po drabinie na pięterko, wspięłam się po kostkach siana pod sam dach i... nic. Zniknęła. Już miałam schodzić, kiedy usłyszałam cichutkie koooo. Zaczęłam gmerać pomiędzy kostkami, przesuwać, no i jest moja śliczna. Siedzi w sianie po uszy, pod nią dziewięć jajeczek, w tym jedno cieplutkie. Zostawiłam ją jeszcze na tych jajkach, bo mi się wydawało nieładnie tak jej zabierać wprost spod brzucha. Wróciłam potem. Kiedy już wychodziłam ze stodoły zobaczyłam jeszcze jedną kurkę opuszczającą drugie gniazdo w niższych rejonach. Za drabinami i narzędziami jest składowisko sznurków od skarmianych kostek siana. Ciągle liczę na to, że kiedyś zwinę je sobie w ładny motek i będzie jak znalazł. Na razie nie mogę, skoro kura je zaanektowała:)
W sumie zebrałam dzisiaj dwanaście pierwszych jaj. Jakie to uczucie? Trochę się uśmiałam ze swojego wzruszenia.

Ale żeby nie przesłodzić, to zakończenie mocniejsze. Też dzisiaj dostałam. Nie bardzo śmieszny. Miejscami drastyczny. Dobry, żeby się puknąć w czoło zanim przyjadą Marsjanie.




8 stycznia 2015

Notatka chorobowa

Na ludzkie zdrowie nie narzekamy na razie. Jest dobrze i oby tak było. W naszym Stadzie to psy okazały się bardziej chorowite. I to obydwa. Zarówno Saba, jak i Stasinek mają za sobą doświadczenia, pod którymi Człowiek nie chciałby się podpisywać. A jednak. Tułaczka, strach, ból i głód, to te, o których wiem w ich przypadku. Długo odbudowywane zaufanie i przywiązanie w oczach takie, że aż serce się ściska, ale wiadomo, że gdzieś z tyłu ich psich głów zawsze pozostanie niepokój, czy to już aby na pewno. To co przeżyły, mimo ich młodego wieku, odbija się często na zdrowiu. 

Saba alergiczka z wiecznymi problemami ze skórą, uszami, ciągłym niepohamowanym apetytem teraz ma narośl na powiece, która kwalifikuje się do wymrożenie/wycięcia oraz, niestety, nowotwór sutka. Po Świętach w trakcie miziania zobaczyłam u niej te źle wyglądające grudki wokół sutka. Diagnoza była szybka i jednoznaczna. Będziemy ciąć. Szanse na przerzuty 50:50.

U Staszka od jakiegoś czasu pojawiało się krwawienie z siusiaka. Przeszedł już dwa leczenia antybiotykowe z krótkimi poprawami, ale nawrotami krwawienia. W końcu wyprawa do dużego miasta, badania krwi, moczu, USG - wielka torbiel w prostacie. Nie będziemy ciąć, bo podobno niebezpieczeństwo uszkodzenia układu moczowego. Spróbujemy leczyć. Najpierw antybiotyk przez miesiąc, jeśli będzie trzeba dodatkowo hormony. Może się uda pozbyć gada.
W obydwu przypadkach i schorzeniach dużą zaletą jest, że psy są już sterylizowane/kastrowane.
Na razie też żadne z nich nie ma objawów chorobowych w nastroju (nadal energia jest, chęć zabawy, spacerów i pieszczot), ani w apetycie (wszystko, w każdych ilościach i jak najszybciej). Może jeszcze będzie przepięknie.

Dużo czasu upłynęło, zanim Saba zaczęła się uśmiechać.


Kto raz spojrzy w oczy Stasia, ten już ugotowany.


Z Nowym Rokiem życzę Wam zdrowia oraz wszystkim Waszym zwierzakom. Domowym i hodowlanym.

P.S.
A przy okazji mam jeszcze pytanie do kociarzy mieszkających na wsi. Gdzie mieszkają i jak się załatwiają Wasze koty? A jeśli w domu, to czego używacie do kuwety i co potem z tym robicie?:)