przy-ziemne

przy-ziemne

11 maja 2014

Notatka o drodze

Kupując nasze gospodarstwo byliśmy świadomi, że jest problem z dojazdem, ale wtedy już wiedzieliśmy, że nie ma miejsc idealnych. Bardziej interesowało nas otoczenie, ziemia, nachylenie, nasłonecznienie, poczucie przytulności, istnienie sadu oraz przynajmniej pozostałości zabudowań z podstawowymi mediami. Nie chcieliśmy kupować pustego pola i zaczynać od sadzenia każdego pojedynczego drzewka i całego korowodu związanego z przyłączaniem się do cywilizacji. Każdy ma jakieś tam kryteria, my mieliśmy takie. Poza tym miło jest mieć na swojej ziemi coś, co pamięta poprzednie pokolenia (u nas oprócz sadu i domu, jest to z pewnością instalacja elektryczna). Siadając wieczorami przed domem, wiem, że dobra to była decyzja. Doceniam cień rzucany przez drzewa i odgłosy ptaków, które mają w tych drzewach gniazda i sznurki na pranie, które można rozwiesić pomiędzy dorosłymi drzewami - wszystko jak trzeba. 

A propos sznurków na pranie - dziwiłam się strasznie, jacy to wysocy ludzie musieli mieszkać tu przed nami, żeby rozwieszać pranie na takiej wysokości. Do gigantów nie należę, ale te 1,5 m trochę przekraczam, tutaj musiałabym stanąć przynajmniej na pierwszym stopniu drabiny, żeby tych sznurków dosięgnąć. Zaczęłam snuć romantyczne historie jak to kobieta prała, a facet rozwieszał pranie, jaka panowała między nimi miłość i symbioza... PUK, PUK - obudź się! Zawieszone dawno temu sznurki wrosły w pnie i podnosiły się razem z rosnącym drzewem. Nie ja doszłam do tak oczywistego wytłumaczenia. Pomocne dłonie męskie poproszone o obniżenie sznurków szybko sprowadziły mnie na ziemię.

Wracając do drogi. Brak dojazdu akceptowaliśmy, oczywiście w granicach rozsądku i możliwości finansowych. Poza tym był to jakiś argument przy negocjacjach dotyczących ceny gospodarstwa. Oficjalnie nasza działka przylega do drogi gminnej. W praktyce droga gminna jest drogą polną na traktor jedynie i jedynie tak użytkowana, nie prowadzi bowiem do żadnego innego domostwa, a nasze przez ostatnie 16 lat nie było zamieszkałe. Do tej pory, chcąc podjechać pod dom, korzystaliśmy z grzecznościowego przejazdu przez podwórko Sąsiadów, ale było to rozwiązanie czasowe i tylko na suchą porę. Raz już po mokrej nocy wyjeżdżałam podpięta do traktora. 

Po drugie, część działki przylegająca do tejże drogi jest oddalona jakieś 300 metrów od domu i jest lekko nachyloną łąką, po której i tak trzeba byłoby poprowadzić jakiś sensowny dojazd. Łatwiejszym rozwiązaniem okazało się dokupienie paska ziemi od sąsiada i zrobienie tam dojazdu, który będzie nas łączyć z inną drogą gminną, tym razem już szutrową, ale użytkowaną, co rok utwardzaną i odśnieżaną. 
Tym niemniej całe to przedsięwzięcie leży po naszej stronie, zarówno organizacyjnej jak i finansowej. 
Nie robimy tego, jak nakazują doświadczone głosy z firm zajmujących się podobnymi usługami, czyli korytowanie na pół metra, wysypywanie gruzu, utwardzanie, wysypywanie tłucznia, utwardzanie, wysypywanie klińca, utwardzanie i... "mosz, Pani, drogę na lata". Może i tak, ale koszty takiego przedsięwzięcia łatwo przekonały mnie do posłuchania praktycznego głosu Sąsiadów. I tak powstała dwupasmówka, którą sama codziennie utwardzam. Pewnie przez kolejne dwa, trzy lata trzeba będzie podsypywać jeszcze przynajmniej po połowie tego, co teraz, ale to i tak jest pół ceny za "drogę na lata" i jeszcze rozłożone w czasie. Chyba, że się okaże inaczej i będę sobie pluć w brodę i kajać się publicznie.

Po rozpatrzeniu możliwości gruzowo-kamiennych w okolicy, kosztów transportu i innych trudności, zdecydowaliśmy się na gruby tłuczeń w ilości 22 tony na 100 metrów dwupasmówki. U nas najtaniej - 70 zł za tonę, przynajmniej za tyle udało mi się znaleźć w okolicy. Dodatkowo miły pan nie policzył za transport. Wyjściowa cena była przeszło dwa razy wyższa. Nie jest to region zasobny w kamień - widzę to na własnym polu. Najbliższe kamieniołomy i kopalnie mocno oddalone. Gruz na wsi rozchodzi się jak świeże bułeczki - każdy ma jakiś kawałek drogi do podsypania. Może i my będziemy mieć w przyszłości trochę gruzu, to się podsypie.

Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie patent sypania kamienia od razu w dwóch rzędach. Po prostu na przyczepie montuje się pieniek długości przerwy pomiędzy rzędami. Ciężarówka jedzie, przechyla przyczepę, wraz z przechyłem kamień obsuwa się po dwóch stronach pieńka. Doceniłam to rozwiązanie po kilku ruchach łopatą w kamieniu. Inni dostawcy kamienia czy gruzu, z którymi rozmawiałam od razu uprzedzali o potrzebie dwóch silnych chłopów do rozgarniania kupek.

A poza tym, powstały pierwsze chlebki w naszym domu. Zakwas czuje się tutaj dobrze, klimat mu służy. Chleb pszenno-żytni z dodatkiem ziemniaków i maślanki.


Spokojnej niedzieli dla Wszystkich.

7 komentarzy:

  1. Mamy też 300 metrów drogi prywatnej. Część była podsypana żwirem, ale na podwórzu (ok. 120 metrów) ugrzęzły kolejno: nasz samochód i wyciągarka, która po niego przyjechała, dopiero sąsiad ogromnym traktorem na podwójnych oponach wyciągnął obu. Przez kilka lat zbieraliśmy kamienie i gruz po całej okolicy (u nas kamieni na polach jest w nadmiarze) i wysypywaliśmy na tę drogę. Mąż ubijał to takim wielkim, okutym żelazem ubijakiem. Okropnie było, ale kiedy w końcu zamówiliśmy żwir i podsypalismy po wierzchu, to droga okazała się pięknie utwardzona. Bo sam żwir topił się w błocie i rozmywał... Po 17 latach droga ciągle jest w porządku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Facet, który przyjechał z kamieniem mówił, że na wiosnę trzeba będzie dosypać kamienia i przysypać czymś drobniejszym, żeby się ustabilizowało. Ziemia jest gliniasta, więc liczę na tę "stabilizację". Głownie chodziło o to, żeby to nie był koszt kilkunastu tysięcy jednorazowo, no bo wiadomo...
      A w ogóle, w takiej sytuacji zazdroszczę Wam kamienia na polach. Po miesiącu pracy w polu mam uzbieraną kupkę wielkości wiaderka do piaskownicy kamyków o gabarytach orzecha włoskiego...
      Pozdrowienia!

      Usuń
  2. Ania z Siedliska11 maja 2014 09:17

    Powierzchnia naszej drogi to żwir z pieców hutniczych. Nieźle sie sprawuje ( trochę dba o to gmina) ale brak mu stabilizacji żwirem. Czyli tego, o czym pisze pani Jagoda. Pewnie i Wy musicie posypać ten tłuczeń, bo inaczej wszystko utonie w błocie. Jaka piękna wiosna u Was ! Te widoki !
    Uściski !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaa, teraz przynajmniej jest trochę czasu, żeby się rozejrzeć na spokojnie za dodatkowym gruzem, żwirem (jak widzę, dobrze działa), czy innymi możliwościami. Baza jest zrobiona!
      A wiosna faktycznie piękna, choć przyszły zimne dni.
      Ściskam mocno!

      Usuń
  3. Ania z Siedliska11 maja 2014 09:18

    A chlebek - bomba ! Od razu zrobiłam się głodna :-).

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny chleb.
    My nie mamy problemu z drogą, bo jesteśmy we wsi, ale tak trochę inaczej - tak i we wsi i nie we wsi. Niech Wam droga dobrze służy. Pozdrowienia serdeczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam się, że z powodu wczorajszych gości upiekłam również brownie (bez mąki) i tartę z pokrzywą, ale zostały pożarte, zanim przypomniałam sobie o aparacie. A, takie weekendowe szaleństwa:)
      Uściski dla Ciebie i dużo zielonej trawy dla całego Stada!

      Usuń