Jedna koza i taka zmiana!
Ten codzienny literek mleka (z hakiem), nagle otworzył nowe przestrzenie możliwości. Mleko, kwaśne mleko, twarożki, serwatki... Tak mało, a tak dużo. Cieszymy się my oraz nasze zwierzęta, głównie koty i psy.
Cieszy się też Białka, bo ma już towarzysza. Nieźle jej się trafiło, bo jako czterolatka dostała za partnera rocznego koziołka karpackiego... z papierami. Zobaczymy co to będzie za para.
Bernard |
Białka i Bernard |
Jestem fajny... |
i o tym wiem |
A Białka przycina porzeczki |
Dlaczego nasz wybór padł na kozy karpackie? Bo mieszkamy w rejonie, który był kiedyś ich domem. Bo, mimo że nie przedstawiają wielkiej wartości handlowej (nie jest to rasa ani mięsna, ani szczególnie mleczna), pożytku z nich wiele i tego wymiernego i tego, którego zmierzyć się nie da. Owszem, są dopłaty - dla nas to jednak pieśń przyszłości i niepewności (zanim nasze stadko osiągnie jakie takie rozmiary i uzyska licencje). Poza tym jest to rasa rodzima, dosyć wytrzymała, mało wymagająca, radząca sobie w chowie pastwiskowym - jednym zdaniem - kozy karpackie pasują do naszych owiec wrzosówek.
Gdyby ktoś chciał poczytać więcej o tych kozach, to może TUTAJ. Od nich mamy koziołka.
Wspomniane owce też się cieszą, bo w końcu zrzuciły kożuchy. Postrzyżyny były dla nas dużym wyzwaniem. Okazało się, że strachu było więcej niż potrzeba. Siedząca owca jest dosyć spokojna, można było więc i ostrzyc i posprzątać przy raciczkach. Tak czy inaczej, nie do końca udało się przeprowadzić akcję jak na filmikach z YT, tzn. jednoosobowo. Może nabierzemy doświadczenia i pójdzie łatwiej w przyszłości - na razie wygląda to tak, że K. głównie trzyma, a ja strzygę. Ponieważ boję się przy samej skórze, to nasze okazy wyglądają trochę komicznie. Na pierwszy ogień poszły matki i Bazyl.
Ewidentnie dziewczyny po strzyży zyskały dla Bazyla na atrakcyjności, bo biega za nimi z wywieszonym językiem... |
i ze "wszystkim" na wierzchu. |
A dla Wszystkich - wielu miłych atrakcji na weekend!
Teraz dopiero widać, jakie te kozy są śliczne! Ta broda, loczki, spódniczka, no cudne!
OdpowiedzUsuńCo się dziwisz Bazylowi, owce gołe, to i lata ze świństwem na wierzchu...
Bazylowi w ogóle się nie dziwię - niech lata, przewietrzy sobie...:)
UsuńKozy są urocze. Koziołek może i śliczniejszy, ale charakter ma dziki zupełnie, Białka za to nad wyraz spokojna.
Hm, coś jest w tych postrzyżynach:-) zawsze, kiedy ostrzygłam Maksa, pudla, Reks-wilczur biegał za nim z wywieszonym jęzorem i przewracał ślepiami, robiąc przy tym głupie miny, że pękaliśmy ze śmiechu, a Maks odgryzał się, jak mógł; a teraz mój Amik wyglada tak po postrzyżynach, jak Twoje owce, bo mordowałam go nożyczkami, sierść na palec, jak u fryzjera; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWraz z ubytkiem włosów, musi się mocno zapach zmieniać - chyba o to idzie...
UsuńZdarzało się, że i ja musiałam nożyczkami docinać, bo maszynka hmmm - nie będę się wyrażać.
Bernard jest tez przystojny i wie o tym:-). Świetna ta parka, a kozie mleko pyszne. Macie już tak duże gospodarstwo, że pewnie przydałyby sie jeszcze dwie ręce do roboty. Bazylio, jesteś wielka - postrzyżyny to ciężka praca. Uściski dla wszystkich !
OdpowiedzUsuńBernard, to jeszcze młodziak i kurdupelek, nie osiągnął pełni uroku dojrzałego kozła, wyglądającego jak mędrzec ze Wschodu.
UsuńZwierzęta nie są na razie bardzo absorbujące, w końcu to po kilka sztuk. My to tacy hobbyści-amatorzy, ale uczymy się na tych małych stadkach:) My też ściskamy!!!
Wspaniały kozioł! Piękna z nich para ;) Z tego, co czytałam, kozy karpackie dają wcale nie tak mało mleka. U Was ta rasa to raczej oczywisty wybór. Ja na razie mam "kundelki", marzą mi się alpejki, ale cena za kozę z rodowodem jest zaporowa...
OdpowiedzUsuńWiem, że trochę Cię postraszyłam tą strzyżą ;) owszem, owca na siedząco jest spokojna, ale strach przed skaleczeniem skutecznie nas zniechęcił do własnoręcznych postrzyżyn. Maluchów nie strzygliśmy i chyba niekoniecznie jest to potrzebne. W każdym razie szacun dla Was! Od tych filmików z YT można dostać kompelksów ;) A maszynkę mieliście czy nożyce do postrzygania?
Najbardziej mnie ciekawi, co zrobisz z jagniętami tegorocznymi... stoję przed tym problemem i uczucia nie pozwalają mi podjąć racjonalnej decyzji... najchętniej nie rozstawałabym się z nimi... a już na pewno nie z Zygfrydem... Ech, życie...
Ściskam czule ;)
Alpejki są śliczne i mleczne. Jest niedaleko nas gospodarstwo z alpejkami, robią przeróżne sery. Karpacka koza nie jest bardzo mleczna, bo należy do tych drobniejszych i prawdopodobnie dlatego została wyparta przez rasy większe i bardziej dochodowe.
UsuńOwce strzygliśmy maszynką, ale jej też trzeba się nauczyć bo albo się mocno grzeje, albo telepie, no i szybko tępi. Były momenty, że docinałam nożyczkami (zwykłymi). Oczywiście nie obyło się bez drobnych skaleczeń i to faktycznie napędza dużego stracha. Ale w naszych rejonach nie ma takiej usługi, a z Bieszczad czy Podhala nikt nie przyjedzie ostrzyc 10 szt.:)
Reszta szczegółów idzie na maila.
Buziaki!
I really appreciate your professional approach. These are pieces of very useful information that will be of great use for me in future.
OdpowiedzUsuńPięknie się prezentuje ten "Mędrzec ze Wschodu" ;) Super, że macie nowe doświadczenie za sobą i coraz bardziej się wdrażacie w gospodarowanie na całego :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMędrcem to mam nadzieję, że zostanie - na razie Berni jest stuprocentowym narwanym nastolatkiem z grzywką... Prawdę mówiąc czasem przezywamy go "Facebook".
UsuńNasza pierwsza koza przewróciła nasz świat do góry nogami bardziej od dzieci :P
OdpowiedzUsuń