Wspominałam kiedyś, że praktycznie każda rozmowa z lokalsem (na wsi) to lekcja. Dla nas. Uczymy się dużo i z każdą rozmową dowiadujemy się, jak rozległa wiedza jeszcze przed nami. Odwieczna prawda o proporcji odległości do liczby drzew.
Zasada najważniejsza - zadawać pytania! Niektóre informacje są tak oczywiste, że "wieśniakowi" z dziada-pradziada nie przyjdzie do głowy wytłumaczyć coś od siebie.
Przykład? Niedawna rozmowa z Sąsiadem przy okazji zwożenia siana.
My: wypytujemy o jedzenie dla krowy zimą.
Sąsiad: Nooo, ale to przecież nie tylko siano! Wytłoki, śruta, słoma...
Ja: Słomę też je? Myślałam, że tylko na podściółkę.
Sąsiad: No pewnie, że je! Inne witaminy w sianie, a inne w słomie!
Mój K: Marek, to czemu chcesz nam oddać słomę? (przyp. aut.: Na budowę ze słombala. Sąsiad hoduje krowy.)
Sąsiad: A na ch...* mi żytnia słoma?!
My: Hyyy???!!!
Sąsiad: Krowa żytniej nie tknie!
No i tak się toczą te nasze rozmówki. Polsko-polskie, a czasami jakbyśmy różnymi językami gadali.
W niektórych przypadkach intuicja podpowiada mi sprawdzić informacje, bo te "pradziadowe" szkolenia trącą niekiedy przekonaniem: nie popryskasz - nie urośnie. Jednakże w wielu przypadkach wiedza ta jest bezcenna, podawana z dumą mądrzejszego, radością, że ktoś chce słuchać i najczęściej przy okazji jakiejś pożytecznej pracy.
A propos pożytecznej pracy, to zrobiliśmy drugą i właściwą część sianokosów. Mamy prawie 350 kosteczek zwiezionych do stodoły. Pozostały jeszcze trzy mniejsze łączki.
Kwitną ziemniaki,
kwitnie gryka "jak śnieg biała"
oraz fasolka szparagowa.
Owocuje posadzona w tym roku świdośliwa. Druga została pożarta przez sarenki.
Ogórecznik mnie zaskoczył, dopiero teraz jak już jest duży przypomniałam sobie, że go posiałam.
No i to na tyle sukcesów uprawowych.
Ogórki stoją w miejscu, cukinie i dynie takoż. Marchewka bardzo wolno zastanawia się co ze sobą zrobić. Pietruszka postanowiła w ogóle się nie pojawić. O dziwo kapusta, która dała odpór ślimakom, rośnie pięknie, rozwija się, a właściwie zwija w główki.
Po tej pierwszej połowie sezonu uprawowego mam wrażenie, że ziemia u nas jest niezła, natomiast z pewnością wymaga "rozluźnienia", co czynić będziemy siejąc poplony.
Spokojnej niedzieli dla Wszystkich!
U nas weekend pt.: przeprowadzki ciąg dalszy (a miał być ostatni). To niesamowite, jak człowiek obrasta w rzeczy! Wrrrr:)
Wiedza miejscowych bezcenna :)
OdpowiedzUsuńA dyniowatymi chyba nie ma co się martwić. U mnie też zazwyczaj do lipca cukinia rośnie jakby nic jej się nie chciało, a potem nie można nadążyć ze zbiorem :)
Cześć Rezeda - kolejna "wariatka", co?:)
UsuńMoże faktycznie dyniowate tak mają w tym roku? Zwykle (czyt. dwa razy) miałam pięknie wybujałe krzaki. Dynie wędrowały po połowie ogrodu, ale to było na starym miejscu. Dlatego teraz się zasępiłam. Zobaczymy.
Powodzenia w remontach:)
Wzajemnie :))))
UsuńA ja cukinie i dynie wsadzam do doniczek z końcem marca i w czerwcu już mam w ogrodzie cukinie do jedzenia (wysadzam po Zośce i osłaniam na noc).
OdpowiedzUsuńMoje krowy lubiły słomę owsianą, owce zresztą też lubią sobie przebierać taką słomę, ale raczej w ramach zajęć rekreacyjnych. Zdecydowanie bardziej kochają jeść siano.
Człowiek strasznie obrasta w rzeczy. Właśnie zabierałam klamoty syna z opróżnianego mieszkania. Nie wiem, co z tym wszystkim zrobić, bo mój domek malutki.
Powodzenia w przeprowadzce.
Nooo, to fajny pomysł z doniczkami. Muszę mieć tylko miejsce na te sadzonki.
UsuńWczoraj przeszłam kolejne szkolenie dot. krów i kur:) Słoma owsiana potwierdzona.
Na Zachodzie jest specjalny biznes kontenerowy dla takich przypadków. U nas też domek malutki, ale jest strych i dawna murowana obora. Choć o książki się boję...
Doniczki stały w pokoju córki, bo słoneczny. Było jak w szklarni.
UsuńA na strychach siano, siano, siano...
A i pod łóżkiem książki i już w zasadzie na nich śpię (materac się o nie opiera), bo nie mają się gdzie podziać.W miejskim mieszkaniu też poupychane wszędzie. Przydał by się osobny dom-biblioteka z dużym stołem, super lampą (bo oczy coś mi szwankować zaczęły) i wygodnym fotelem. Ale to chyba w następnym życiu. Pozdrowienia deszczowe
W następnym życiu, albo w następnym miejscu - Duszo Rogata i Zmiany Lubiąca:)
UsuńNie tylko przy przeprowadzce ale i przy remoncie rzeczy się namnażają. Mnóstwo wyrzuciłam przed remontem opróżniając szafy i szafki, skąd więc teraz, przy układaniu znowu nadmiar. Książki daję do biblioteki i potem swoje wypożyczam kiedy chcę, mam pierwszeństwo w rezerwacji.
OdpowiedzUsuńMasz rację! Namnażają się! Szczególnie ciuchy... Od kilku lat rozdaję, wyrzucam, nowych nie kupuję - a one nadal nie chcą się pomieścić w moich trzech szufladach.
UsuńKsiążek nie oddam - skrzywienie psychiczne, z którym nie będę walczyć:)
Książki poukładane w stosiki namiętnie i z upodobaniem przewraca kot Czajnik. Jest w tym miszczem, zwłaszcza w okolicach 4 nad ranem.
OdpowiedzUsuńZ rozmów z lokalsami mam podobne doświadczenia. Czasem zupełnie nie rozumiem, co do mnie mówią:) Ale szybko się uczę:)))
O przedmiotach lepiej nie wspomnę...
Cha, cha - do stosików jeszcze nie doszłam. Dzięki, Hana, otworzyły się przede mną nowe możliwości:)
UsuńNasza Pićka o 4 nad ranem zawsze znajdzie sobie jakąś tłukącą się zabawkę Mai:)
Moja koleżanka trzyma książki także w piekarniku...
UsuńMoje dynie rosły w doniczkach na oknie, a w glebie bardzo wolno sie rozrastają. Najpiekniejsze są na "śmieciowej górce", gdzie w ogóle o nie nie dbam :-)))). Cukinia zastanawia sie czy warto zakwitnąć, a marchewka - jak zwykle mnie nie lubi :-). Powodzenia przy przeprowadzce i samozaparcia przy selekcji RZECZY ! Uściski !
OdpowiedzUsuńTakie właśnie mam doświadczenie z początków uprawy dyni! Wrzucone na kopkę 1-rocznej nieuprzątniętej skoszonej trawy pod jabłonką, wędrowały po połowie ogrodu, liście jak parasole, a dynie K. zwoził taczkami.
UsuńSelekcja RZECZY - taaaa, hmmm, nic nie powiem:)