przy-ziemne

przy-ziemne

16 kwietnia 2014

Notatka o trendach

Zmiana życia z miejskiego na wiejskie jest podobno trendem. Siedząc od kilku lat "w temacie", czyli w ziemi, ciągle o tym gadając, czytając książki, oglądając filmy i widząc jak dużo jest blogów osiedleńców i mnie się wydaje, że jest to trend prawie ogólnoświatowy. Choć K. mówi o promilach.
Podobnie z tematem zdrowego jedzenia. O tym rozmawia się już w każdym towarzystwie. Przy stolikach bankierów ze stolicy, w programach TV, przy rodzinnym stole. Dobrze? Wydaje się, że dobrze. Ciągle mam jednak wątpliwość, czy coś, co staje się masowe lub nagłaśniane przez media, nie gubi po drodze głębszego sensu, albo wręcz go wypacza. Gdyż jednocześnie powstają drogie, ładnie wydane czasopisma promujące jeden i drugi styl życia, designerskie sklepy eko oraz knajpy ze zdrowym jedzeniem, reklamujące się w tychże czasopismach. Wszystko, co bio, eko, organic, bądź handmade wydaje się być skierowane do elit finansowych. Wyjątki są i je znam, ale mówię o trendzie, niestety.
 
Przeczytałam sobie kolejny raz książeczkę Masanobu Fukuoki, już nie dla informacji o sposobie upraw, ale po sens właśnie. "Rewolucja źdźbła słomy" jest bowiem książką głęboko filozoficzną. U nas wydana kilka lat temu, ale napisana w połowie lat 70. Była podobno bestsellerem. Jest mądra, logiczna i prosta, tą najlepszą odmianą prostoty. Już w momencie, kiedy była pisana, Fukuoka zauważał pewien trend, mianowicie zainteresowanie naturalnym rolnictwem i dostrzeganie niebezpieczeństw upraw konwencjonalnych. Ciekawe, jak to wygląda obecnie w Japonii, bo trudno oprzeć się wrażeniu, przynajmniej w naszej części globu, że ten trend rozwija się baaaardzo powoli, a od strony uregulowań prawnych jest wręcz gorzej.

Wracając do książki - ma ona wiele bardzo cennych myśli i o rolnictwie, i zdrowym jedzeniu, i o sensie życia w ogólnym pojęciu. Ma też kilka kontrowersyjnych, jak o tym, że żywność z upraw naturalnych nie powinna być droższa od przemysłowych (duże oburzenie wśród rolników ekologicznych) lub o tym, że stan idealny osiągnęlibyśmy, gdyby 100% ludzkości zostało rolnikami. Może wywiąże się jakaś ciekawa dyskusja przy świątecznym stole:)
 
Po tej lekturze, jako motto do rozważań, wybieram sobie:
"Ostatecznym celem rolnictwa nie jest zbieranie plonów, ale uprawa i doskonalenie istot ludzkich."

 Serdeczności na ten czas przedświąteczny!





4 komentarze:

  1. Jak dla mnie wszystko to co jest teraz trendy powinno być normalne:):) Normalna żywność bez E i innych świństw, pogodne życie zwierzaków w naturze zamiast w klatkach, fajne i tworzone z pasją przedmioty... a w tym zwariowanym świecie okazuje się, że to co normalne jest w zdecydowanej mniejszości i staje się modą... Osobiście wolę jednak taki trend na normalność niż tą drugą opcję;):) Obserwuję z bliska rolnictwo eko w Polsce i widzę duuużo wypaczeń, niestety. Taniej mogłoby być, to pewne:) Pozdrawiam ciepło!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jak w tej bajce o jednym normalnym żyjącym pośród szalonych, przez których był uznawany za wariata:)
    Chyba się nie pomylę, jeśli stwierdzę, że KAŻDY, kto podjął decyzję o wyprowadzeniu się na wieś, uprawach i hodowli przynajmniej raz usłyszał, że zwariował.
    No to - trzymam kciuki za Wariatów!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo pocieszyło mnie ostatnie zdanie z Twego wpisu. Czasem byłam podłamana, patrząc na mizerne rezultaty moich rolnych wysiłków :-).
    Radosnych, zielonych Świąt na własnym kawałku świata, Izo i Maju !

    OdpowiedzUsuń
  4. Napisz, proszę, o dalszych postępach w remoncie chatki. Uściski !

    OdpowiedzUsuń